sobota, 30 marca 2013

Rozdział 4

Na początek trochę informacji:
-jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach zostawiajcie w komentarzach numery gg
-jeśli chcecie, żebym polecała czyjegoś bloga to zostawiając link napiszcie o tym
-po świętach zaczynam pisać nowe opowiadanie i muszę się was poradzić o kim :) Sahin czy Santana?


---------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Anny
Przez całą noc nawet nie zmrużyłam oka. Jestem tak strasznie zestresowana, że nie potrafię nawet zjeść śniadania. Boję się, ze coś pójdzie nie tak. Przecież mogę się przewrócić, albo Robert może się rozmyślić. Nie wiem co wtedy zrobię. Mam nadzieję, że wszystko jednak pójdzie tak jak chcę. Nie mogę jeść w takiej sytuacji, więc po raz kolejny sprawdzam czy wszystko jest dobrze. Po upewnieniu się przychodzi moja przyjaciółka razem z Mileną i Vanessą. Ta ostatnia robi mi makijaż i pomaga się ubrać, a pozostałe plotkują tylko i wyłącznie o mnie i Robercie. Strasznie mnie to denerwuje, ale daję sobie spokój i staram się skupić na ważniejszych rzeczach. Godzinę przed ceremonią jestem już gotowa. Razem z dziewczynami jedziemy do kościoła, gdzie zapewne czeka już Robert i goście.

Oczami Roberta
Stres? Do tej pory chyba nie wiedziałem co to jest. Zawsze go odczuwałem, ale to co dzieje się ze mną teraz jest co najmniej dziwne. Boję się, że Ania może się rozmyślić...bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Z pomocą Kuby, Łukasza i Marco udaje mi się w miarę dobrze wyglądać jak na taki dzień.
Kiedy wszyscy jesteśmy już gotowi jedziemy do kościoła, gdzie będę czekał na moją przyszłą żonę.

Oczami Anny
Droga niemiłosiernie mi się dłużyła. Dziewczyny zamiast mi pomagać żartowały ciagle i śmiały się w niebogłosy. Mimo to i tak kochałam je ponad życie. Chociaż Van znam w sumie od niedawna dogaduję się z nią znakomicie. Gdyby nie ona mój ślub nie wyglądałby tak jak ma wyglądać i za to pozostanę jej wdzięczna do końca życia.
Kiedy wysiadłyśmy z samochodu zaproszeni goście byli już w kościele. Czekał tylko mój tata, który miał mnie prowadzić do ołtarza. Dziewczyny szybko dołączyły do pozostałych, a my zostaliśmy sami. Tata widząc moje zestresowanie starał się mnie jakoś uspokoić i muszę przyznać, że mu się to udało. Jak zawsze zresztą.
Gdy szliśmy przez kościół nie mogłam znieść na sobie tych wszystkich spojrzeń. Zawsze krępowały mnie takie sytuacje i tak było też w tym przypadku. Jednak kiedy byłam już obok Roberta cały strach, niepokój, wszystko ze mnie wyleciało. Widząc jego uśmiech od razu poczułam się znacznie lepiej. Swobodniej.

Ceremonia przebiegła dokładnie tak jak chciałam.Nie wydarzyło się nic co mogłoby zakłócić jej spokój i naszą miłość. Zaraz po niej kiedy wyszliśmy z kościoła zostaliśmy obrzuceni z Robertem chyba toną ryżu, płatków róż, grosików i ...naklejek z BVB?! No tak można się było tego spodziewać. Nasi kochani przyjaciele nie mogli zapomnieć o Borussi w takim dniu. Po odebrani gratulacji od wszystkich przybyłych zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i udaliśmy się do hotelu, w którym urządziliśmy przyjęcie.
Goście włącznie z nami bawili się do białego rana. Muszkę Roberta złapał Wojtek, co nie było niczym dziwnym, a mój welon Mario. No cóż...panowie wykonali piękny i zjawiskowy taniec, ale na szczęście nie zastosowali się do zwyczaju pocałunku....


Robert i Ania


----------------------------------------------------------------------------------
mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba. Przez święta już nic nie dodam, więc
jeszcze raz życzę Wesołych Świąt, odpocznijcie, ale nie szalejcie za bardzo ;p



http://demotywatory.pl/4093158/Zory (szlachta) . :)

piątek, 29 marca 2013

Rozdział 3

Oczami Roberta
-Ale...jak?-tylko tyle zdołałem z siebie wydusić
-Skąd mam wiedzieć jak?! Nic na to nie poradzę, dlatego daję Ci wolną rękę, nie chce zmarnować Ci życia!-krzyczała i płakała jednocześnie.
-Nie płacz proszę Cię-powiedziałem i mimo tego, że się wyrywała mocno ją przytuliłem.-Damy radę, to nie jest koniec świata. Zawsze można znaleźć jakieś rozwiązanie.  
-Ale?...-nie dałem jej dokończyć
-Nie ma żadnego 'ale'. Wypakowujemy te rzeczy i nigdzie nie jedziesz. Tak?
-Tak. Kocham Cię-powiedziała i ponownie się do mnie przytuliła, a ja odwzajemniłem jej gest.
-Ja Ciebie też kochanie.

Oczami Anny
Nigdy nie sądziłam, że spotka mnie coś takiego. Gdy tylko się o tym dowiedziałam postanowiłam rozstać się z Robertem dla jego dobra. Wiedziałam, że bardzo pragnie mieć dzieci, a ja nie jestem w stanie mu ich dać. Kiedy mu o tym powiedziałam spodziewałam się zupełnie innej reakcji z jego strony. Nie pomyślałam ani przez chwilę o tym, że on nadal będzie chciał ze mną być. Sądziłam, że będzie kazał mi zniknąć z jego życia.
Kocham  go, a to jak się zachował dało mi do myślenia i zrozumiałam, ze jestem dla niego ważna, bez względu na to jak wyglądam i co mogę dla niego zrobić. Wiele osób uważa Roberta za zwykłego chama i w pewnym sensie mają rację. Bo na pierwszy rzut oka zanim się go dobrze pozna właśnie taki jest. Dokładnie pamiętam moment, w którym się poznaliśmy. Stałam z tatą, trenerem Beenhakkerem i Sławkiem pod stadionem, a on dołączył do nas i pogrążył się w rozmowie z moim ojcem. Wydał mi się zadufanym w sobie piłkarzem. Nie potrafił nawet powiedzieć mi "Dzień dobry" czy czegoś w tym stylu. Każdemu z panów podał dłoń, a mnie ominął. Czułam się wtedy dość dziwnie, więc opuściłam ich towarzystwo i poszłam na trybuny.
Po wygranym dla Polski meczu wszyscy piłkarze wraz trenerem, zarządem i każą osobę, która przyczyniła się do ich sukcesu świętowali w jednym z poznańskich klubów. Każdy był zaproszony z osobą towarzyszącą. Mnie nie ominął zaszczyt bycia tam, gdyż od dziecka byłam przyjaciółką Sławka. Po tej imprezie jeszcze bardziej przekonałam się co do idiotyzmu Roberta. Tak dobrze widzicie. Uważałam go za idiotę, po tym jak prosto w twarz powiedział mi, że jeśli by chciał to już by mnie zaliczył. Nie bolały mnie te słowa, bo był dla mnie nikim. Dopiero na urodzinach Sławka poznałam jego drugie Ja. Nie sądziłam, że człowiek może mieć aż tak różne twarze. Z jednej strony twardy i nieugięty, a z drugiej czuły i troskliwy.
Po tamtym dniu spotykaliśmy się prawie codziennie. Najpierw była kawa i długie spacery, później wspólne wakacje i tak jakoś między nami zaiskrzyło. Ani ja, ani Robert się tego nie spodziewaliśmy. Teraz mamy za sobą już kilka lat wspólnie spędzonych i śmiało mogę powiedzieć, że ten wariat jest najlepszym co mnie w moim dotychczasowym życiu spotkało.

Robert wyjeżdża dzisiaj na zgrupowanie reprezentacji. Ja również jadę do Polski. Razem z moją rodziną i mamą oraz siostrą Roberta będziemy wspierać naszych orzełków z trybun. Mam nadzieję, ze uda im się wygrać oba mecze, bo na prawdę  uważam, że zasługują na wyjście z grupy. Jednak nigdy nie stresowałam się aż tak jak w ostatnim czasie. Przecież zaraz po meczach bierzemy z Robertem ślub. Tak, tak znowu przełożyliśmy datę z 24 marca na 28. Ślub w tygodniu nigdy nie był moim marzeniem, ale ze względu na napięty grafik Roberta i mój inny termin nie wchodził w rachubę. Wszystkie przygotowania na szczęście dobiegły już końca, więc chociaż tym się nie martwiłam.

Mecz Polska-Ukraina
W pierwszej połowie naszym piłkarzom szło naprawdę tragicznie. Ukraińcy zdobyli 3 gole, a my tylko jednego. Ku zaskoczeniu wszystkim kibicom należał on do Piszczka. W drugiej połowie chłopcy w końcu ruszyli tyłki i zaczęli odrabiać starty. Gole Kuby i Roberta doprowadziły do remisu. A świetna bramka w ostatniej minucie, która dała nam zwycięstwo należała do  Piszczka. Łukasz niewątpliwie pokazał klasę w tym meczu, więc to on został okrzyknięty najlepszym jego zawodnikiem.

Mecz Polska-San Marino
Tutaj zwycięstwa były pewne wszystkie wags, które przebywały obok mnie. Jednak aż takie wyniku nie spodziewałyśmy się. Hattrick Roberta, znowu dwa gole Łukasza, kolejne dwa Błaszcza, i po jednym Kosecki i Rybus. Tak oto wygraliśmy 9-0.

Szansa na wygraną w MŚ była, a kibice w nich wierzyli to było najważniejsze!


------------------------------------------------------------------------
I mamy kolejny rozdział. Dziękuję za te komentarze pod poprzednim <3
Życzę Wam wesołych świąt i mam nadzieję mokrego lanego poniedziałku,
jakimś cudem bez śniegu :)

O jakim zagranicznym piłkarzu chcielibyście czytać opowiadanie?


poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 2

Oczami Roberta
Wróciłem do domu po treningu i czekałem na Anię. Spóźniała się, ale specjalnie się tym nie przejąłem, bo uważałem, że zasiedziała się może u Vanessy. Jednak gdy spóźniała sie ponad 2 godziny postanowiłem do niej zadzwonić. Jej numer nie odpowiadał. Zacząłem się o nią martwić. A co jeśli coś jej się stało? Ktoś ją porwał? Albo miała wypadek? Może gdzieś zasłabła? Siedziałem w salonie bijąc się z myślami gdy zadzwonił mój telefon. Nieznany numer. Szybko odebrałem, dzwonili ze szpitala. Od razu przeszedł mnie dreszcz. Powiedzieli mi, że Ania miała wypadek i właśnie ją operują. Nie zakładając nawet kurtki pobiegłem do samochodu i w ciągu kilkunastu minut byłem już w szpitalu. W recepcji powiedziano mi, żebym poczekał tam na lekarza. Zniecierpliwiony siedziałem tam ponad 20 minut, a on nadal nie przychodził.
-Przepraszam, ale czy ten lekarz raczy w końcu tu przyjść?!-krzyknąłem podchodząc do pielęgniarki.
-Proszę się nie denerwować. Na kogo pan czeka?-zapytała najspokojniej jak potrafiła.
-A skąd ja mam wiedzieć jak on się nazywa?!-krzyknąłem jeszcze głośniej.-Moją narzeczoną przywieziono tu z wypadku i....
-Jak się nazywa narzeczona?-zapytała znowu bardzo spokojnie
-Anna Boniek. Wie pani gdzie ona jest?!
-Tak. Proszę za mną. Jej życiu nic nie zagraża, stan jest stabilny, więc nie ma się o co martwić. Lekarz jeszcze do pana nie przyszedł, ponieważ robi pacjentce jakieś badania. Za kilka minut powinien skończyć. O w tej sali jest pana  narzeczona. Proszę sobie tu usiąść, poczekać spokojnie na doktora, a ja wracam do pracy.-mówiła cały czas spokojnie z uśmiechem na twarzy, nie wiedziałem jakim cudem z taką łatwością przychodzi jej takie zachowanie wobec takich ludzi jak ja.
-Dobrze, dziękuję pani bardzo. Do widzenia.
-Do zobaczenia i proszę się nie martwić.
Siedziałem pod salą 10 minut i w końcu wyszedł z niej lekarz.
-Panie doktorze, co z nią? Mogę wejść?-zapytałem.
-Pan jest z rodziny?-zapytał
-Jestem jej narzeczonym.
-Dobrze. Stan pani Boniek nie jest najlepszy, ale na szczęście stabilny. Jest osłabiona i trochę pobijana, ale to normalne w takich przypadkach. Zrobiliśmy jeszcze kilka badań, których wyniki poznamy dopiero jutro. I może pan ją odwiedzić, a jeśli chce zostać na noc, ale to oczywiście gdy pacjentka i osoba, która z nią leży na sali wyrażą zgodę.
-Dziękuję bardzo. A wiadomo kiedy będzie mogła wyjść?
-Wszystko zależy od tego jakie będą wyniki badań. A teraz przepraszam, ale za 5 minut mam zabieg i mi się spieszy. Do widzenia
-Do wiedzenia.-odparłem i wszedłem do sali, w której była Ania. Przywitałem się z kobietą, która była tam razem z nią i usiadłem obok niej chwytając jej dłoń. Spała, była cała w sinikach i zadrapaniach. Dzięki Bogu, że przeżyła, bo nie wiem co bym bez niej zrobił. Jest całym moim światem. Nie wiedząc kiedy oparłem głowę o łóżko i również zasnąłem. Obudziłem się gdy na zegarku była godzina 5.40. Wyjąłem z kieszeni telefon i napisałem do Marco smsa, że nie będzie mnie dzisiaj na treningu, bo Ania miała wypadek i jest w szpitalu. Siedziałem tak przez kilka minut gdy zobaczyłem, że moja narzeczona zaczynała się budzić.
-Robert? Tylko mi nie mów, że siedziałeś tutaj całą noc.-powiedziała patrząc na mnie.
-Nie siedziałem, bo spałem kochanie.-odparłem uśmiechając się. Strasznie cieszyłem się słysząc jej głos. NIe wyobrażam sobie tego, że mógłbym ją stracić.
-Jesteś głupi.-powiedziała również się uśmiechając.
-A jak się czujesz? Boli Cię coś?
-Dobrze, a nawet bardzo dobrze. Mam nadzieję, że te siniaki znikną mi do ślubu, bo będę wyglądać jak lalka Barbie gdy je zamaskuję.-powiedziała oglądając swoje ręce.
-Do wesela sie zagoi.-odpowiedziałem, gdy do sali wszedł lekarz prowadzący Anię. Przywitał się ze wszystkimi i powiedział, ze są już wyniki badań.
-Pani stan jest bardzo dobry jak na tak poważny wypadek. Jednak wystąpiła mała komplikacja.-gdy wypowiedział te słowa oboje byliśmy przerażeni.-Ale wolał bym z panią porozmawiać o tym na osobności, da pani radę wstać? Czy podać wózek?
-Dam radę.-odparła i poszła razem z doktorem do jego gabinetu. Siedziałem tam z nadzieją na to, że to jednak nic poważnego. Za kilka minut wróciła Ania i z powrotem położyła się do łóżka.
-I co?-zapytałem
-Mogę już wrócić do domu. Przywieziesz mi ubrania?
-Tak jasne. To już pojadę. Będę za pól godziny.-szybko pojechałem do domu i wziąłem dla niej jakieś ubrania. Za niecałe 40 minut byłem z powrotem w szpitalu. Ania przebrała się i wspólnie opuściliśmy budynek. W samochodzie panowała cisza, którą strasznie bałem się przerwać. Nie chciałem jej niczym urazić lub zdenerwować, więc siedziałem cicho. Kiedy weszliśmy do domu Ania od razu poszła na górę. Nie wiedziałem dlaczego tak się zachowuje. Może to z powodu tych wyników? Może to coś poważnego? A może po prostu jest przybita po wypadku? Nalałem sobie wody i usiadłem w kuchni. Siedziałem tak może z 20 minut i myślałem o panującej sytuacji. Niedługo bierzemy ślub, a ona tak się zachowuje. Postanowiłem pójść i z nią porozmawiać. Wszedłem do sypialni, ale nie było jej tam. Usłyszałem hałasy dochodzące z garderoby, kiedy tam wszedłem zobaczyłem Anię, która pakowała wszystkie swoje rzeczy do walizek.
-Ania, co ty robisz?!-krzyknąłem zdezorientowany.
-Nie widać? Pakuję się.-odburknęła
-To akurat widzę. Jedziesz do rodziców?-zapytałem
-Wyprowadzam się. Nie możemy być już razem, nie zasługuję na kogoś takiego jak Ty.-mówiła wrzucając do walizki rzeczy, które z niej wyrzuciłem.
-Oszalałaś?! CO ty do cholery wyprawiasz? Uspokój się, ochłoń trochę...przecież bierzmy ślub, mamy zamiar mieć dzieci, a ty tak bez wyjaśnień mówisz, że się wyprowadzasz i że to koniec!
-No właśnie! Dzieci!...
-No co dzieci?! Co dzieci?!-krzyknąłem  wyrzucając rzeczy z kolejnej torby.
-To, że nie mogę mieć dzieci. Nigdy!-krzyknęła i wybuchła ogromnym płaczem.
-Ale....

------------------------------------------------------------
Wiem, że długo czekaliście na 2 rozdział, ale w końcu jest :)
Miło by mi było, gdyby ktoś czytał, a przy okazji komentował.

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 1

Oczami Anny
Kolejny męczący dzień w pracy. Jeszcze ostatnie przymiarki sukienki i jestem wolna. Weszłam do salonu i od razu zajęła się mną Vanessa. Przebrana w moją suknię ślubną stałam chyba z 30 minut, a ona coś zaznaczała i sprawdzała. W końcu pozwoliła mi się ruszyć i rozebrać. Przebrałam się w ubrania, chwile z nią porozmawiałam i udałam się do mojego samochodu. Była 16.30, więc postanowiłam wstąpić do Marco. Od kilku dni siedział w domu, bo dopadła go grypa. Kupiłam jakieś owoce i pojechałam do jego mieszkania. Drzwi jak zwykle były otwarte. Bez pukania weszłam do środka. Rozebrałam się z kurtki w przedpokoju i poszłam do kuchni. Zostawiłam torby i poszłam do salonu. Otworzyłam drzwi i zastałam tam Marco, który razem moim narzeczonym, Mario i Nurim popijali sobie piwo.
-No ładnie. Ja tu mu donoszę codziennie leki, a wy mu piwo przynosicie.
-Oj kochanie. To jeszcze nikomu nie zaszkodziło-powiedział Mario za co dostał po głowie od Lewego.
-Współczuję waszym przyszłym żonom.-powiedziałam i usiadłam obok Robert rzucając w Marco kocem.-Przykryj się chociaż, a nie siedzisz jakbyś na wakacjach był.
-Ej..ej. Czyli, że współczujesz samej sobie?-zapytał inteligentnie Mario.
Popatrzyłam na niego tylko spode łba, a on wstał i zaczął się ubierać.
-Nie wiem jak ty Nuri, ale ja nie mam zamiaru stracić zębów, więc się zmywam. Żegnajcie moi mili.
-No ja też muszę już iść. Żona na mnie czeka.-powiedział Nuri i równie szybko jak Mario zmył się z mieszkania Marco.
-Widzisz Anna przestraszyłaś mi kolegów.-powiedział Marco i zrobił minę naburmuszonego dzieciaka.
-To straszne, naprawdę. Jesteś chory, powinieneś leżeć w łóżku przykryty kołdrą.
-Dobra, dobra. Idę już. Jak będziecie wychodzić zamknijcie mi drzwi.
-Gościnny jest nie ma co.-powiedział Robert a ja się zaśmiałam.
Ubraliśmy się i wyszliśmy z mieszkania Reusa. Ja wsiadłam do swojego samochodu, a Robert do swojego. Mógł prowadzić, ponieważ nie zdążył się nawet napić tego piwa, bo przyszłam ja.
Jechałam słuchając mojej ulubionej piosenki i podśpiewywałam sobie pod nosem. W pewnym momencie oślepiło mnie jakieś światło, poczułam ogromny huk i straciłam przytomność.

------------------------------------------------------------------------------
Taki tam pierwszy rozdział. Wiem, że krótki, ale nie chciałam Wam od razu
zdradzić co stanie się z Anią.

piątek, 15 marca 2013

Prolog

Oczami Anny
Jakie jest moje życie? Idealne. Mam narzeczonego, którego bezgranicznie kocham. Już prawie od roku mieszkamy razem w Dortmundzie. 24 marca 2013r. ma odbyć się nasz ślub. Wszystko jest już dokładnie zaplanowane. Sala, kościół, suknia. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Niedługo zostanę po raz kolejny starszą siostrą. Mój tata i moja macocha spodziewają się swojego pierwszego dziecka. Nie ukrywam, że byłam zaskoczona tym faktem, bo nie mają po 30 lat, ale cieszę się z ich szczęścia. Oprócz tego mam jeszcze młodszą o 3 lata siostrę i o 4 starszego brata. Ze wszystkimi mam świetny kontakt, pomimo kilometrów, które nas od siebie dzielą. Na stosunki z rodziną mojego narzeczonego też nie mam prawa narzekać. Jego mama-pani Iwona jest świetną kobietą, a młodsza siostra jedną z moich przyjaciółek.
No właśnie przyjaciele. Otaczają mnie sami wspaniali ludzie. Zaczynając od tych, z którymi pracuję w redakcji kończąc na piłkarzach BVB i reprezentacji. Studiuję zaocznie, więc dość rzadko widuję się z ludźmi z roku, ale jeśli już się spotykamy to wszyscy razem i rozmawiamy ze sobą godzinami. A więc podsumowując. Jedyną rzeczą, której potrzeba mi do pełni szczęścia to małe szczęście, które jeszcze bardziej umocni miłość moją i Roberta.

Oczami Roberta
Jakie jest moje życie? Takie o jakim marzyłem od zawsze. Mam świetną narzeczoną, którą za kilka tygodni poślubię. Gram w jednym z najlepszych klubów, mam przyjaciół i dobre stosunki z rodziną. Mam 25 i jestem szczęśliwy. Za rok kończy mi się moja umowa z Borussią Dortmund. Co zrobię? Sam jeszcze nie wiem. Dostałem kilka ciekawych propozycji, ale nie wiem czy umiałbym opuścić Dortmund-miejsce, w którym tyle się wydarzyło. To tu oświadczyłem się Ani, to tu poznałem tylu wspaniałych ludzi. Odejść z Lecha też było ciężko, ale kierowała mną chęć bycia lepszym, spełnionym. Teraz wszystko się zmieniło. W Borussi czuję się naprawdę dobrze, mam miejsce w podstawowym składzie, nie zarabiam najwięcej ze wszystkich piłkarzy, ale to nie ma znaczenia. Czy do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze czegoś? Tak. Brakuje mi powiedzenia sobie 'tak' z Anną i małego szkraba, który byłby owocem naszej miłości.

------------------------------------------------------------------
Naszło mnie na nowe opowiadanie. Tym razem padło na Lewego.
Co ile będą się pojawiały rozdziały? Nie wiem. Będę dodawała
w miarę swoich możliwości czasowych. :)
Zachęcam do komentowania, a przede wszystkim czytania.

Bohaterowie

Anna Boniek
Ma 22 lata i jest studentką psychologii.
Jest mistrzynią Polski i Europy w karate tradycyjnym, jednak
kontuzja, której nabawiła się ponad rok temu nie pozwoliła jej 
na dalsze treningi. 

Robert Lewandowski
Polski piłkarz, grający w reprezentacji i Borussi Dortmund.
Prywatnie związany z córką Zbigniewa Bońka-Anną.

W opowiadaniu wystąpią także:
-Zbigniew Boniek i jego druga żona Marta
-piłkarze reprezentacji z rodzinami
-piłkarze BVB z rodzinami
-Nina Olszewska-najlepsza przyjaciółka Ani
-i inni, którzy będą dodawani w rozdziałach.