wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 16

*Ania*
Policja znalazła Ann nad ranem. Siedziała w jakimś parku. Strasznie cieszyłam się, że nic jej nie jest, ale z drugiej strony miałam ochotę na nią nakrzyczeć. Kiedy tylko funkcjonariusze weszli z nią do domu całą trójką "rzuciliśmy się" na nią. Postanowiłam darować sobie umoralniającą gadkę, tylko porozmawiać z nią nie jak matka z córką, ale jak z przyjaciółką. Ann przepraszała nas i strasznie płakała. Siedziała w swoim pokoju i nie chciała do nas zejść. Po kilku godzinach przekonywań udało mi się ją namówić do rozmowy.
Jak dowiedziałam się dlaczego uciekłam zamarłam. Jak ona mogła sobie w ogóle o czymś takim pomyśleć?
Powiedziała, że uciekła, bo usłyszała, że spodziewamy się dziecka i stwierdziła, że wtedy ją oddamy. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć o co o tym myśleć. Uspokoiłam ją tylko i poszłam porozmawiać z Robertem. Oboje uznaliśmy, że powinniśmy spędzać z dziećmi więcej czasu i tak też uczyniliśmy.

7 miesięcy później

*Robert*
Na treningu przyszedł do mnie Klopp i kazał jechać do szpitala, bo Ania rodzi. Jak najszybciej umiałem pobiegłem do samochodu i byłem w drodze. Nie zważałem na ograniczenia prędkości i światła. Po niespełna 20 minutach byłem już na miejscu. Wbiegłem do środka i udałem się na porodówkę. Pielęgniarka kazała mi czekać. Nie rozumiałem jej spokoju. Moja żona rodzi, a ona karze mi usiąść. Dopiero po 10 minutach, które dla mnie trwały wieczność podeszła do mnie i zaprowadziła pod salę, w której była Ania. Nie chciano wpuścić mnie do środka, więc musiałem siedzieć na tym głupim korytarzu. Szlak mnie trafiał.
Po godzinie z sali wybiegła pielęgniarka i za moment wracała do niej z dwoma lekarzami. Wszyscy biegli, chciałem zapytać o co chodzi, ale nawet nie zdążyłem się odezwać. Kolejne dwie godziny spędziłem nieświadomy tego co dzieje się za drzwiami. Nagle wyszedł lekarz, a ja momentalnie podniosłem się z miejsca. On jednak nie odzywał się.
-Mogę ich zobaczyć?-zapytałem z nadzieją.
-Przykro mi.-odparł, widziałem w jego oczach złość.
-Ale czemu?-zapytałem zdezorientowany
-Pańska żona. Ani ona, ani dziecko. Nie udało się ich uratować. Na prawdę robiliśmy wszystko co w naszej mocy.
-Wszystko?!-krzyknąłem potrząsając nim, odepchnąłem go i wbiegłem do środka. Leżała na łóżku, nie ruszała się. Uklęknąłem i wtuliłem się w jej ciało. Było takie zimnie, nie oddychała. Lekarze siłą wyprowadzili mnie z pomieszczenia. Nie miałem na nic siły, bezradnie zsunąłem się po ścianie i ukryłem twarz w dłoniach.


Tydzień później
Ten dzień był najgorszym w moim życiu. Ostatni raz mogłem widzieć jej twarz. Ostatni raz mogłem jej dotknąć. W cmentarnej kaplicy były dwie trumny. Mała i duża. W jednej ona. Ta, która nadała mojemu życiu sens, ta która nauczyła mnie kochać. A w drugiej, nasze dziecko. Nasza córeczka. Wiedziałem, że Ania chciała, aby dać jej na imię Natalia, więc tak też zrobiłem. Od rana spędzałem czas w kaplicy. Na przemian płakałem i z uśmiechem wspominałem wspólnie spędzone chwile. Nie wierzyłem, że już nigdy nie usłyszę z jej ust "Kocham Cię".

Na pogrzebie było bardzo dużo ludzi. Rodzina, przyjaciele, znajomi, a także Ci, których moja żona nie znała, ale chcieli jej towarzyszyć w tej drodze. Oskar i Ann bardzo przeżyli nie tylko jej śmierć, ale też Natalki. Ja starałem się nie okazywać jak bardzo jest mi ciężko, jednak momentami nie umiałem ukrywać łez żalu i tęsknoty. Ksiądz bardzo pięknie pożegnał je obie.
"Jak anioły, zawsze będą z wami. Będą wspierać i chronić tych, u których pamięć o nich nigdy nie zaginie".

____________________________________________________________
Już jutro pojawi się epilog. Ciężko jest mi kończyć, ale muszę. :)
Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy komentują i czytają. Jesteście wielcy <3

10 komentarzy:

  1. Yy no czemu tak smutno,przezylabym gdybys usmiercila dziecko ale Anie,jest mi strasznie smutno no ale coz tak milo byc

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutne.. ;(
    Idę płakać!


    Zapraszam :
    TU : margarett-world.blogspot.com
    I TU : this-is-horror.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak smutno :c Czemu je uśmierciłaś?
    Łzy mi się w oczach zakręciły, jak to czytałam!
    Ale poza tym, rozdział zajebisty jak zawsze <3
    Masz talent! :3
    Zapraszam do mnie na nowy http://bvbstory.blogspot.com/ komentarz mile widziany :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. JAK TO ? ;____;
    Nie no , pomijając fakt ,że Ania i dziecko nie żyją a Robert jest załamany razem z dzieciakami to jak najbardziej mi się podoba *-*
    Świetnie napisane <3
    Smutam ,że już epilog...;cc Pisz następne ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, czyżbyś zwariowała? takie coś, no nie! powinnam chyba się obrazić! tak jak pisałam już wcześniej, prywatnie jakoś nie wielbię Ani (z góry mówię, że to nie dlatego, że jest z Robertem, czy coś.. to taka inna sprawa..) to tutaj normalnie opłakuje jej śmierć jak nie wiem! jak to przeczytałam to serio miałam szklane oczy! teraz się musiałam ogarnąć, bo nie jestem sama w pokoju :D a tak ogólnie to świetnie napisane, mogłabym powiedzieć idealnie ♥ czekam na epilog :>

    OdpowiedzUsuń
  6. DLACZEGOOO ?! DLACZEGOO ?! Rozryczałam się na dobre i wszyscy pytają czy coś mi jest, wszyscy kończą tak wspaniałe opowiadania, że nie wiem czy już to wytrzymam :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Co za rozdział ... Po prostu rycze :'(
    Szkoda, że to już koniec :-(
    Uwielbiam Twoje opowiadania <3
    Czekam na epilog :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. no i znowu ryczałam..!! szkoda że już koniec.. :((( ale czekam z niecierpliwością na epilog i kolejne opowiadanie. pozdrawiam cieplutko :))

    OdpowiedzUsuń
  9. epilog ?!!!! no jak ?
    szkoda trochę że już koniec ;(
    to jest wspaniałe !
    czekam <33
    zapraszam http://lewy-go-away.blogspot.com/2013/05/rozdzia-6.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń