Anna
Do Madrytu samolot mieliśmy z samego rana. Od razu po przylocie byliśmy umówieni z Ozilem. Wywiad zajął nam niecałą godzinę. Po nim porozmawialiśmy jeszcze trochę między sobą i wyszliśmy z hotelu.
Pozostało mi jeszcze namówienie Felipe na mecz. Gdyby wrócił do Dortmundu beze mnie Rainer byłby nieźle wkurzony. Postanowiłam pozostawić jego hormony w spokoju i wybłagać kolegę o podróż do Malagi. Kiedy tylko wyszliśmy na zewnątrz zaczęłam opowiadać Felipe o tym jak bardzo chciałabym być na tym meczu i jaki on jest ważny. On od razu zrozumiał, że chcę tam po prostu jechać, ale nie specjalnie wyraził entuzjazm. Stwierdził, że ponad 500 km nie opłaca się jechać tylko na mecz. Jednak po moich błaganiach zgodził się. Dzięki Bogu, że pani na lotnisku uległa urokowi Felipe i jakimś cudem wynalazła dla nas dwa bilety do Malagi. Po 2 godzinach lotu byliśmy na miejscu. Do meczu zostało bardzo mało czasu. Zostawiliśmy bagaże w przechowalni i taksówką pojechaliśmy na stadion. Dopiero gdy zobaczyłam ludzi z biletami zorientowałam się, ze po prostu ich nie mam. Nie pozostało mi nic innego jak telefon do Marco. Przez ponad 20 minut prosiłam go, żeby coś wymyślił i nie mówił nic Robertowi. On rozłączył się i nie odbierał moich ponownych telefonów. Nie miałam pojęcia co mogłabym w takim wypadku zrobić.
Myślałam nad tym przez pewien czas stojąc na środku parkingu. Przerwał mi to Lucas, masażysta chłopaków. Miał w dłoniach dwa bilety na mecz. Rzuciłam się na niego i pobiegłam po Felipe, który znudzony siedział na ławce pod stadionem. Razem z Lucasem weszliśmy na trybuny i zajęliśmy miejsca. Dziewczyny już tam były. Ewa, Aga, Cathy, Tina, Ulla....nie miałam czasu nawet z nimi pogadać, bo zaczął się mecz. Było kilka świetnych sytuacji dla Borussi jak i dla Malagi, ale żadna z drużyn ich nie wykorzystała. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Uczucia kibiców były nijakie. Ani się nie cieszyli ani nie smucili. W końcu ani nie wygrali, ani nie przegrali. Po meczu razem z dziewczynami i Felipe czekałam na chłopaków. Wyszli z szatni w świetnych humorach, nie wiedziałam co powoduje u nich aż taką radość. Robert gdy tylko mnie zobaczył dosłownie rzucił się na mnie i mało co mnie nie udusił. Przywitałam się z resztą i przedstawiłam im mojego kolegę z pracy. Zapytałam ich dlaczego się tak szczerzą, a oni wybuchnęli jeszcze większym śmiechem. Nie tylko ja, ale i reszta dziewczyn stałyśmy z zdezorientowaną miną.
-UWAGA! UWAGA!-krzyknął Mo.-Będę ojcem!-w tym momencie wszystkie oczy były zwrócone na Lisę.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś?!-krzyknęłam przytulając ją.-Jędzo jedna!
Jeszcze chwile "pokrzyczałyśmy" na Lisę za to, ze ukrywała to przed nami, ale gdy powiedziała, że miała to być niespodzianka złagodniałyśmy. Ja jeszcze bardziej gdy razem z Mo zapytali czy zostanę matką chrzestną. Oczywiście zgodziłam się i dowiedziałam się też, że ojcem chrzestnym ma być mój mąż.
Po chwili spostrzegłam, że nie ma Felipe. Ulla wyjaśniła mi, że kazał przekazać, ze weźmie bagaże i uda się do hotelu. Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam w jego stronę.
http://www.youtube.com/watch?v=mHhNAE3wpA8
Tydzień później
Robert
Przez felerną kontuzję pauzuję. Postanowiłem wykorzystać ten czas i namówiłem Anię na krótki urlop. Tylko ja i ona nad polskim morzem. Oboje uwielbialiśmy tam jeździć. Od kilku lat jeździliśmy do małej miejscowości-Pogorzelica, gdzie mieliśmy swój ulubiony hotel. Zawsze przyjeżdżaliśmy tu, żeby się odstresować i odpocząć. Tak było i tym razem. Codzienne spacery po plaży, noce, kolacje i śniadanie. Piękna sielanka, która niestety dobiegała końca. Ostatniego dnia, a właściwie wieczora postanowiłem porozmawiać z Anią o naszej przyszłości. Strasznie chciałem mieć dziecko i miałem nadzieję, że ona również ma takie zdanie jak ja. Nie przeszkadzało mi to, że Ania nie może zajść w ciążę i uważałem, że możemy zaadoptować dziecko. Nie liczy się przecież to czy będziemy jego biologicznymi rodzicami. Ważne, żebyśmy się kochali i tworzyli szczęśliwą rodzinę.
-Kochanie, możemy porozmawiać?-zapytałem kiedy usiadła obok mnie lekko zestresowany.
-No jasne. Stało się coś?
-Nie. Tylko chciałem porozmawiać o naszej przyszłości.
-To znaczy? O czym konkretnie?
-O dzieciach.-wypowiedziałem trochę ciszej, bo wiedziałem, że mogę w jakiś sposób ją tym urazić.
-Robert doskonale wiesz, że nie mogę mieć dzieci! Nigdy!-krzyknęła i chciała wyjść ale ją powstrzymałem.
-Tak, wiem, ale przecież możemy zaadoptować i...
-Myślałam, że skoro wziąłeś ze mną ślub to zrozumiałeś, że po prostu nie będziemy mieć dzieci! Zaadoptować?! I co mu powiedz w przyszłości? Że gdyby nie to, że jestem bezpłodna to wcale by go z nami nie było? Czy może będziesz przez całe życie okłamywał nie tylko dziecko ale i siebie, mnie? Nawet nie wiesz jak cholernie było mi przykro gdy Mo mówił o ciąży Lisy! Widziałam jak ucieszyłeś się gdy poprosili Cię o bycie chrzestnym! Wiem, że ważne jest dla Ciebie to dziecko, ale ja Ci go nie dam! Więc jeśli chcesz to droga wolna! Jestem pewna, że chętnych na bycie z Tobą są tysiące! Z nimi na pewno będziesz szczęśliwy!-krzyczała i zaczęła płakać, wstała i założyła sweter.
-Ania, przecież nie chodziło mi o to, że....-nie dokończyłem, bo wyszła. Postanowiłem nawet za nią nie iść, bo wiedziałem, że musi pobyć sama....
Ania
Po raz kolejny poczułam to dziwne uczucie. Ból mieszał się z nienawiścią do samej siebie. Kochałam Roberta, strasznie kochałam. Wiedziałam też, że on również mnie kocha. Ale wiedziałam też, że on bardzo pragnie tego dziecka. Może nie powinnam tak krzyczeć na niego? Nie chciał przecież źle. Na pewno nie chciał mnie tym urazić. Usiadłam na ławce, musiałam sobie to wszystko przemyśleć, przeanalizować. Może Robert ma rację mówiąc o adopcji? Może na prawdę by się nam udało? Może...na każde z tych pytań nie potrafię sobie odpowiedzieć.
_______________________________________________________
Dodaję rozdział dzisiaj, bo jutro nie ma mnie cały dzień, a w czwartek
mam masę rzeczy doz robienia. Mam nadzieję, że chociaż trochę się
Wam podoba. Liczę na Wasze szczere opinie w komentarzach :)
A tu macie zdjęcie pięknych Wags z BVB. :) Poznajecie nasze Polki?
Ja nie wiem, piosenka przyprawiła mnie o łzy
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział !!!!! <3 Świetne po prostu ! Uwielbiam wszystkie twoje blogi <3 A jak o jakimś nie wiem ...? :D to daj znać na moim blogu ;)
OdpowiedzUsuńMo będzie tatusiem ^^ :D A niech Ania zgodzi się adoptować dziecko.. <3
Pozdrawiam ;*
dziękuję Ci, że komentujesz i czytasz moje opowiadania. I wiesz o wszystkich :)
UsuńKocham te opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Czekam na kolejny :)
Mam nadzieję że Robert i Ania się pogodzą :)
Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com komentarz mile widziany :)
dziękuję i strasznie się cieszę, że ktoś jednak to czyta i w dodatku podoba mu się to :)
Usuńświetny rozdział kocham <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
teodorczyk-moim-swiatem.blogspot.com
dziękuję :)
Usuńojć, jak zawsze znakomity! ♥ mam nadzieję, że wszystko sobie z Robertem wyjaśnią, bo on pewnie tego nie chciał.. słodko, że Mo będzie tatą! on i Lisa są idealni :3 a więc, nic innego jak czekać na następny, który mam nadzieję niedługo się pojawi ;> pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńdziękuję :) cieszę się, że Ci się podoba :D
UsuńŚwietny rozdział <3 Nie mogę doczekać się kolejnego :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://marco-i-ola.blogspot.com/
dziękuję i na pewno zajrzę do Ciebie :)
Usuńboski <3
OdpowiedzUsuńzapraszam tu :
http://wiecej-niz-myslisz.blogspot.com/
dziękuję. :) a co do Twojego opowiadania to chętnie poczytam
UsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że jednak zaadoptują dziecko :D
Genialny rozdział!
Czekam na kolejny!
Dziękuję za komentarz na moim blogu :). Postaram się w najbliższym czasie nadrobić rozdziały u ciebie, a w międzyczasie zapraszam do siebie na nn :) ich-liebe-bvb2.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńBoski rozdział *,* Czekam na nexta! Zapraszam również do mnie: http://niebezciebie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
http://zbvbnakoniecswiata.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJest epilog! :D
Świetne
OdpowiedzUsuńzapraszam do czytania http://wwwkochamcieborussiodortmund.blogspot.com/